Na pamięć świata się nauczyć

Nie mierzę się z oczekiwaniami, czy jestem wolna?

Widziałam sześć spadających perseidów. A miałam tylko jedno życzenie. Ciągle je powtarzałam w myślach i liczyłam, że przez to się spełni. Teraz dopiero zorientowałam się, jak głupie to podejście do życia. Rozmawiać ze sobą, czekając na zainteresowanie innych. Mówić sobie "nie wiem" i oczekiwać na wiedzę. Myśleć sobie "kocham", ale wciąż czekać na miłość. Chcieć zmian, ale nic nie zmieniać. Żyć, ale z tego nie korzystać. To smutne. Myślałam, że inni czytają mi w myślach i zrobią za mnie wszystko, co chcę, aby było zrobione. Niestety. Nie wyszło mi. Ostatnio nic mi nie wychodzi. Nawet poranna kawa smakuje już jak herbata, a to jedna z oznak, że w życiu Ci się chujowo układa. Denerwuje mnie to.
Jeśli już jestem przy wymienianiu swoich życiowych porażek, to boli mnie to, że moje życzenie jest takie samo od trzech lat. Wcześniej też było takie samo, ale inaczej brzmiało. Boli mnie to, że czekam już trzeci raz na tego samego człowieka. Boli mnie, że usta już same od niekochania zaczynają mi pękać. Boli mnie to, że wszyscy żyją obok mnie, a ja nie umiem się dostosować do ich tempa. Nie oszukujmy się. Każdy musi się dostosować, ale nie każdy widzi jak niepostrzeżenie wtapia się w tłum. Żeby tylko nie odstawać. Żeby tylko nie mieć problemów. Życie składa się z problemów, cholera. Życie to jedna wielka gromada problemów. Zaczyna się od nie wiem co założyć, jak coś ugotować, żeby tego nie przypalić, jak napisać dobry raport, co powiedzieć, a czego nie. Kończy się na nie mam pieniędzy na czynsz, oszukali mnie, straciłem przyjaciela, nie mam wiele czasu. Mówią, że życie staje się takie, jakie sami sobie ułożymy. Szkoda, że to inni nam je układają. Zakaz. Nakaz. Rozkaz. Chciałabym dotrwać czasu, w którym będę panować nad moją egzystencją tutaj. Póki co, muszę nauczyć się być w stanie nad nią panować, bo jak na razie coś przeczuwam, że otrzymując swoje życie we własne dłonie, spieprzyłabym coś jeszcze mocniej.
Spotkałam kiedyś człowieka. Nieraz spotykam ludzi, ale on był wyjątkowy. Nie tak wyjątkowy jak On, ale na swój własny sposób. Tworzył własne znaczenie słów. Wiem, że poprawniej powinnam powiedzieć "nadawał", ale nie. On był twórcą. Przy nim uśmiech, płacz, spacer czy szczęście były kompletnie inne. Tak wykraczające poza ramy ogólnie przyjętych norm, tak bardzo chaotyczne i tak nieposkładane. Przy nim nawet smutek wydawał się być szczęśliwy. Przy nim nie można było nie czuć radości. A bez niego nie dało się nie czuć smutku. To on pokazał mi jaka jestem naprawdę, on mi to wyjaśnił, choć nigdy nie wspomniał na ten temat nawet słowa. Po prostu odszedł. Spanikował, tak jak ja panikowałam zawsze. Wtedy właśnie poznałam siebie. Zobaczyłam jak okrutne jest moje podejście do ludzi i to w jaki sposób ich traktuję i postrzegam. Oczekuję wszystkiego od innych, podczas gdy ja nie mierzę się z żadnymi oczekiwaniami. Jestem pozostawiona sama sobie i decyduję o nieistotnych sprawach, bo te ważne decyzje podejmują ważniejsi ode mnie ludzie. Tym co mnie niepokoi jest to, że ciągle popełniam te same błędy. Potrzebuję nauczyciela, potrzebuję człowieka, który nauczy mnie żyć, ale nie przeżyje mojego czasu za mnie. Potrzebuję Jego. Chcę w końcu uwolnić się od moich chorych przeświadczeń i pragnień dotyczących innych ludzi. Chcę przestać zauważać ideały tam, gdzie ich nie ma, a co za tym idzie chcę przestać w nie wierzyć. Idealne są tylko marzenia. Idealne są tylko spacery. Ludziom do tego daleko. Każdemu, kto nie jest Nim do nich daleko. Tylko On wiedział co to perfekcja i jak ją wykorzystać.

autor: Anu http://agoraphotic.deviantart.com/


6 komentarzy: Leave Your Comments

  1. Cześć, witaj ;)
    Bardzo interesujący blog. Notatki są wartościowe i ciekawe. Na pewno będę wpadać tu częściej.
    Pozdrawiam,
    Ithrise

    OdpowiedzUsuń
  2. Zagubiłaś się gdzieś? Tak to się odczuwa. Myślę, że nie powinnaś szukać na siłę kogoś, kto Cię poprowadzi za rękę, a sama zadziałać w swoim życiu, mimo, że wszystko w twoim ciele (mam wrażenie) krzyczy, żebyś odpoczywała i odpuściła. Daj sobie trochę swobody w życiu i może zobacz nad problemy? Albo spróbuj przeżyć tydzień, gdzie ugotowanie obiadu nie będzie wyborem i problemem, a szansą poznania nowego przepisu i urozmaicenia menu, gdzie ubiór to nie obowiązek i monotonia, a możliwość pokazania (albo ukrycia) siebie. Spróbuj dostrzec świat z punktu widzenia osoby, o której piszesz. Zamiast szukać jej i jej cech w innych ludziach, spróbuj wykształcić je w sobie.

    Pozdrawiam, Oszczednastudentka.pl :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry!
      Dziękuję, za tak treściwy komentarz, wiele on dla mnie znaczy. Owszem, zgubiłam się. Ba, ja nigdy nigdzie się nie odnalazłam, nie pasuję do żadnego miejsca, wszędzie czuję się niepewnie. Poza tym kocham zmiany. Kocham wędrować między miejscami, do żadnego się nie przywiązując. To ułatwia wszystko. To działa jednak nieco inaczej. Ja w zgodzie ze swoim ciałem krzyczę, ale tylko to, że chcę zmian, swobody i życia. Cała moja sytuacja jest jednak zgoła inna. To nie ja siebie ograniczam. Każdy mój obiad, ciasto, codzienny ubiór to wyzwanie i szansa na coś nowego. Każdy spacer to inne miejsce, którego nie znałam. Jedynym co mnie dręczy jest tęsknota i potrzeba bliskości, zrozumienia. Towarzysz. Właśnie tego chcę najmocniej i tym pragnieniem się tutaj dzielę, póki co. Szukam na siłę, bo cóż. Nie chcę pozostać bierna, chcę mieć świadomość, że się staram, nawet jeśli to przynosi mi sporo silnego bólu. Lepiej cierpieć, niż czekać bezradnie. Z takiego założenia wychodzę od jakiegoś czasu.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Może po prostu zacznij być sobą i nie przejmuj się tym co inni pomyślą. Ci którzy będą chcieli Cię poznać zrobią to i zostaną tak się znajduje przyjaciół. Nikt nie będzie Cię prowadzić za rękę, a jeśli zacznie to w pewnym momencie zdasz sobie sprawę, że to nie jest twój świat nie tego chcesz a jest to coś co kreują za Ciebie inni. Znajdź w swoim życiu pasje, coś co Ciebie interesuje i zacznij tym żyć. To my kreujemy to kim jesteśmy to jak nas inni postrzegają. Nie bój się być sobą. Ja kiedyś też przejmowałam się tym co ludzie pomyślą, co powiedzą. Dzisiaj mam to gdzieś chyba, że to jest konstruktywna krytyka która może dać jakąś wartość dodaną do mojego życia. Znalazłam ludzi w swoim, życiu przy który nie muszę udawać mogę być sobą i to wg mnie jest najważniejsze bycie sobą :) Zmień myślenie na pozytywne, a na pewno wszystko się zmieni :)
    Powodzenia
    Vivi
    Vivienne Night Blog

    BLOG | INSTAGRAM | TWITTER | FACEBOOK | BLOGLOVIN'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że dostosowuję się do wymagań mi stawianych nie znaczy, że zatracam swoją osobowość ;) Rozróżniam komentarze dotyczące mnie, mojego sposobu na siebie i tego, co mnie dotyczy. Te, będące konstruktywną krytyką przyjmuję i rozważam, pozytywne przyjmuję, ale zwracam na nie mniejszą uwagę - byle nie zasłodzić, te, które są zwyczajnymi obrazami, przepełnione zazdrością, niechęcią, szczerze mam z tyłu. Mam swoje problemy, nie potrzebuję wysłuchiwać żali innych, jaka jestem nieidealna.
      Mam pasje, mam zainteresowania, ale nie będę nimi żyła, bo to mnie zgubi, zwłaszcza, że to, co robię jest dalekie od choćby tego, w miarę ok.
      Mimo wszystko, dziękuję za komentarz, bardzo miło mi z powodu Twoich odwiedzin!

      Usuń

+