Na pamięć świata się nauczyć

Zdychamy, bo przypominamy sobie wszystko

Co noc tracę zmysły. Co noc kładę się i myślę o wszystkim, co jest nim. A potem o wszystkim, co nie jest nim i myślę dlaczego tak jest. Aż w końcu wstaję i pakuję się, bo przecież trzeba wyjść i znów mówić, że miłość mnie uratowała. Aż w końcu kiedyś pakuję się i myślę, że nie, jednak mnie nie uratowała. To kwestia dwóch dni. Dwa dni zmieniają wszystko. Jeden dzień myślisz, co jest źle. Nocą myślisz, jaka jest w tym twoja wina. Drugiego dnia myślisz, co to w ogóle było, a nocą już tylko się śmiejesz, że się nabrałaś.

Bo nam jest łatwo się nabierać.

co

chwila

się
nabieramy
Nabieramy się, że jest z nami dobrze. Nabieramy się, że jest z nami źle. Bagatelizujemy, a potem wyolbrzymiamy.
"Nie, nic mi nie jest." Mówimy przez pół życia. A drugie pół zdychamy, bo przypominamy sobie wszystko, co przez ten czas nam było. A potem znów nam nic nie jest. Dopiero pod koniec uświadamiamy sobie jak bardzo nam jest wszystko.
Gubimy się, nie wiemy, gdzie idziemy, po co, najgorsze, że nie wiemy z kim mamy iść. Najczęściej nigdy się nie odnajdujemy. Zostajemy w pierwszym lepszym miejscu przekonani, że to właśnie to, czego szukaliśmy i czego chcemy. W końcu przecież i tak to nie różnica z kim czy gdzie żyjemy, bo wychodzi na jedno. Dopiero pewnego dnia nad ranem po nieprzespanej i przepłakanej nocy myślimy sobie "cholera. Co ja tu robię, jak się tu znalazłem, nigdy nie chciałem być w takim miejscu". Wtedy się orientujemy, że zajmujemy czyjeś miejsce. Ktoś byłby szczęśliwy tam, gdzie my czujemy tylko rutynę i nic poza tym. Jesteśmy, bo byliśmy, zatrzymaliśmy się, gdy jeszcze byliśmy głupi.
W końcu każdy mądrzeje. Zawsze przy tym jest smutny, bo widzi, co stracił, wypuścił i odrzucił. Ja jestem zdania, że lepiej jest odpuścić, gdy widzimy, że to nie ma sensu. Nie pcham się tam, gdzie mnie nie chcą.
Najgorzej właśnie jest się poczuć tą niechcianą. Co krok przypominać sobie, że nie ma się swojego miejsca ani swojego człowieka. Ma się tylko ten worek wspomnień mniej czy bardziej przyjemnych, choć najczęściej większość to te gorsze.
Czasem warto mieć ludzi, którzy są na dobre i na złe, którzy potrafią nas nie zabić. A gdy umieramy, to chcą rozweselić.
Ja generalnie to jestem człowiekiem trudnym. Życie ze mną nie należy do przyjemnych, bo nie wiem. Bo tak po prostu. Umiem być dobra, przyjazna i kochająca, ale nie potrafię radzić sobie ze smutkiem. Nie chcę być sama, ale nie umiem przełamać się i powiedzieć, że potrzebuję pomocy.
Po pierwsze nie jestem i nie będę słaba, bo potem nagle okaże się, że nie mam nikogo, kto byłby silny za mnie.
Po drugie, jeśli ufam to tylko wtedy, gdy wiem, że mogę. Nie lubię się zawodzić na ludziach, a zdarza mi się to nadzwyczaj często.
Najgorsze, że zawodzę najczęściej ja. Co chwila robię coś nie tak, mówię nie to, co trzeba i chodzę nie tam, gdzie powinnam. Najczęściej jednak ufam nie tym, którym należy. 

To w moim życiu jest smutne. Nie potrafię dobrze wybierać, dlatego zawsze się waham. Nawet teraz się waham, bo nie wiem kto jest wart zaufania. Nie lubię nie ufać, bo źle się z tym czuję.
Na szczęście gorzej się czuję z umieraniem ze smutku. 




0 komentarze:

Prześlij komentarz

+